A było to tak: w piątek wieczorem wróciłam z drugiego w tym roku obozu w Sierra Nevada. Wróciłam pełna wrażeń i chęci, żeby wszystko wszystkim opowiedzieć. Tylko przez cały weekend nikt nie chciał słuchać…
Powody były oczywiście bardzo ważne, wręcz rekordowo ważne. Zagłuszanie mojej relacji zaczął w sobotę rano Eliud Kipchoge ze swoim 1:59:40 w maratonie. Następnie wiadomo, trening, obiad i… Mistrzostwa Świata Ironman Kailua-Kona. Po niecałych 8 godzinach oglądania: radość z nowego rekordu trasy Jana Frodeno – dokładnie 7:51:13.
Po kolejnych niecałych 8 godzinach, tym razem poświęconych na sen, było już niedzielne popołudnie. Na dzień dobry transmisja z maratonu w Chicago i rekord świata Brigid Kosgei, na który na szczęście kazała sobie czekać tylko 2:14.04.
O rekordowej frekwencji w niedzielnych wyborach do Sejmu i Senatu już nawet nie wspomnę. O poniedziałku również… 😐
Tak więc jest teraz wtorek, mam w telefonie parę notatek sporządzonych w przerwach na reklamy, kilka zdjęć wybranych z paru dobrych setek, a na ekranie odkurzony blog Sportowe Love i… Uwaga, zaczynam wreszcie opowiadać, o Sierra Nevada 🙂
Nie będę ukrywać, że ostatni czas nie był dla mnie lekki: ciągnące się długimi miesiącami kontuzje, a w ich wyniku sezon taki sobie, do jego zasadniczej części nie zdążyłam się przygotować.
Ale od razu jak tylko przyjechałam do Centro Alto Rendimento Deportivo Sierra Nevada poczułam tę szczególna aurę 🙂
Cały czas mam w uszach słowa Agnieszki Jerzyk, z którą już po raz kolejny miałam przyjemność tam trenować:
Jestem tu już 18 raz, a i tak to miejsce robi na mnie ogromne wrażenie.
i teraz już dokładnie wiem, co ona ma na myśli.
Za pierwszym razem byłam tu, żeby w ogóle sprawdzić jak tu jest, jak się trenuje, jak zareaguję na te warunki. To było wiosną tego roku. Teraz moim celem było jak najlepsze wykorzystanie tego pobytu na ostatnie najważniejsze przygotowania do Igrzysk Wojskowych w Wuhan w Chinach, które odbędą się pod koniec października. To już za dwa tygodnie!
Tym razem pobyt był podzielony na trzy cykle po 5 dni treningu z 1 dniem przerwy, każdy cykl coraz bardziej intensywny. Zmęczenie narastało, a jednostki stawały się trudniejsze. Cięższe zasypianie, trudniejsze pobudki… ale na to byłam już przygotowana po wiosennym obozie. Cały czas widziałam z jakim celem tam pojechałam, to mnie motywowało najbardziej.
Z treningową pomocą Pawła Barszowskiego wróciłam do pełnych prędkości biegowych – to mnie cieszy najbardziej! Biegałam i to codziennie, a niesamowita radość z każdego pokonanego kilometra sprawiała, że wróciła wiara i siła do walki!
Miałam również okazję poznać i podpatrzeć innych trenujących zawodników. Między innymi obecnego mistrza świata na dystansie 70.3 Gustawa Idena oraz Kristiana Blummenfelta, również czołowego zawodnika na świecie. Chłopaki dawali czadu na treningach!
Wsparcie Kazika z Polski i jego ciągła kontrola bardzo mnie uspokajały. Dziękuję Ci Kochanie 🙂 🙂 🙂
To był trudny okres, ale dzięki wsparciu kilku osób wytrwałam. Jestem dumna i wdzięczna, że dotarłam tu gdzie jestem i jest to już ostatnia w tym roku rzecz do zrobienia.
Dziękuję Jerzu! Było naprawdę wesoło i szczerze 🙂
Dziękuję też wszystkim Partnerom za wspaniałe wsparcie 🙂
Podziękowania dla Wojska Polskiego za takie wspaniałe przygotowania! A bliskim za wszystkie słowa wsparcia – ale ze mnie szczęściara 🙂
A teraz – do Chin!
Hania 🙂